sobota, 17 marca 2012

Wrrr...

Mniej-więcej na początku grudnia minionego roku mój kręgosłup postanowił skuteczniej niż dotychczas odmówić mi posłuszeństwa.
W związku z powyższym udałam się do lekarza. Pierwszego kontaktu, tudzież rodzinnego.
Lekarz ze wszech miar chętny do współpracy z pacjentem (co wcale nie bywa takie powszechne!!!) stwierdził, że tak naprawdę to on mi może przepisać diclac i dać skierowanie do ortopedy. Diclac biorę już jakiś czas, ze skierowania skwapliwie skorzystałam.
Zarejestrowano mnie bodajże na 17 grudnia.
Doczekaliśmy: ja i mój kręgosłup.
Po wizycie u ortopedy dowiedziałam się co następuje:
Wada wrodzona: część kręgów zrośnięta, to po pierwsze. A po drugie wszystkie moje kręgi są za plaskie. Co powoduje, że się miejscami niejako zaczepiają o siebie.
I tak naprawdę to tylko leki i rehabilitacja.
No i dostałam skierowanie na rehabilitację.
Pani doktor od rehabilitacji przyjęła mnie 23 stycznia 2012.
Pooglądała zdjęcia mojego kręgosłupa, powiedziała:"no, tak",dała skierowanie na jeszcze jedno prześwietlenie i kazała przyjść za tydzień.
Tak zrobiłam.
I dostałam skierowanie na rehabilitację. Po uprzednim ustaleniu który kawałek kręgosłupa boli mnie najbardziej.
Zabiegi mam od 23 lipca. Na ten najbardziej bolący kawałek. Znaczy równiutko pół roku.
A po zabiegach wizytę kontrolną. 24 września.
Ja pewnie doczekam. Wszak ludzie w moim wieku mówią o sobie, że są młodzi.
Ale przede mną była dziewczyna. Za babcię. Bo babcia ma 87 lat i nie może przyjść. I terminy ta babcia dostała takie same jak ja...

1 komentarz:

  1. straszne!mam nadzieje, ze ani tobie ani babci kregoslup nie bedzie tak bardzo w tym czasie dokuczac.

    OdpowiedzUsuń